„Im dalej w las, tym więcej drzew — mówi przysłowie. Im więcej się wchodzi
w sprawy ortograficzne, tym więcej widać, jak są one powikłane”

J. Tokarski, O pisowni polskiej, 1963

piątek, 23 marca 2018

Jesteś za Czarnym Protestem czy przeciwko "czarnemu protestowi"? Ortograficzne rozważania nad CZARNYM PROTESTEM

Kilka osób zapytało mnie, jak zapisać CZARNY PROTEST (a wraz z nim CZARNY PIĄTEK i CZARNY PONIEDZIAŁEK). Właściwie w grę wchodzą cztery możliwości:

1) czarny protest
Pisownia małymi literami jest podstawowa, tzn. jeśli nie ma powodów, by użyć wielkich, powinniśmy używać małych. Poza tym, zgodnie z zasadą [105], w ten sposób piszemy (poza nielicznymi wyjątkami) nazwy wydarzeń lub aktów dziejowych, np. druga wojna światowa, hołd pruski, konferencja genewska. Niewątpliwie CZARNY PROTEST jest jakimś wydarzeniem.

2) „czarny protest”
Cudzysłów może tu być znakiem cytowania i zastępować tzw. (tak zwany czarny protest), ale może być też użyty ze względów znaczeniowych – jako wyraz dystansu nadawcy komunikatu do CZARNEGO PROTESTU czy wręcz jego negatywnej oceny. Z tego powodu w dotyczących CZARNEGO PROTESTU tekstach o charakterze afirmującym raczej bym zrezygnowała z cudzysłowu.

3) Czarny Protest
Możliwości uzasadnienia tej pisowni jest kilka. Po pierwsze, [71] „Wielką literą piszemy nazwy imprez międzynarodowych lub krajowych, którym organizatorzy chcą nadać specjalny tytuł”, np. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Czy CZARNY PROTEST jest imprezą – nie wiem (to zależy, co rozumiemy przez imprezę), ale nazwy tej używają organizatorzy, więc jest ona „specjalnym tytułem”.
Po drugie, w punkcie 1 wspomniałam o wyjątkach; zalicza się do nich nazwy fantazyjne, przenośne, poetyckie, np. Cud nad Wisłą, Wiosna Ludów, pisane wielkimi literami (choć nie wszystkie! do „wyjątków od wyjątku” należą: zimna wojna, potop szwedzki, aksamitna rewolucja). CZARNY PROTEST jest taką fantazyjną nazwą; gdyby nazwa oddawała przedmiot wydarzenia, to byłby to np. protest przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej.
I po trzecie wreszcie, wielkiej litery możemy użyć nie tylko ze względów znaczeniowych, lecz także z powodów uczuciowych – z tych samych, dla których we wspomnieniach z czasów wojny pisze się o Powstaniu Warszawskim. Jeśli więc o CZARNYM PROTEŚCIE pisze osoba, dla której jest to ważne wydarzenie, pisownia Czarny Protest jest jak najbardziej uzasadniona.

4) „Czarny protest” / Czarny protest
Możemy potraktować tę nazwę jako tytuł akcji społecznej i zapisać tak, jak się pisze większość innych tytułów – tylko pierwszy wyraz wielką literą – dodatkowo wyróżniając go za pomocą cudzysłowu lub kursywy. Podstawą jest tu zasada [73]: „Wielką literą piszemy pierwszy wyraz w jedno- i wielowyrazowych tytułach utworów literackich i naukowych […], w tytułach ich rozdziałów, w tytułach dzieł sztuki, zabytków językowych, odezw, deklaracji, ustaw, akcji charytatywnych i porządkowych, operacji wojskowych”, np. Podaruj dzieciom słońce, Telewidzowie powodzianom. Tę możliwość zapisu osłabia fakt, że w przywoływanym przepisie ortograficznym mowa jedynie o akcjach charytatywnych i porządkowych, do których CZARNY PROTEST się nie zalicza, dlatego odrzuciłabym ją w pierwszej kolejności.

WNIOSKI
Najwięcej argumentów zdaje się przemawiać za pisownią czarny protest i Czarny Protest. Dopuściłabym oba warianty, co nie byłoby niczym niezwykłym, mamy przecież np. okrągły stół i Okrągły Stół (pisownia wariantywna). Wybór wariantu pozostawiłabym piszącemu; dla jednego CZARNY PROTEST będzie „tylko” czarnym protestem, dla innego „aż” Czarnym Protestem. Pamiętajmy jednak, że pisownia małą literą jest neutralna, a nie deprecjonująca, a pisownia wielką literą – podwyższająca wartość, a nie neutralna. Kilka lat temu był podobny problem z pomarańczową rewolucją. Do słownika ortograficznego nazwa ta nie trafiła, ale w opiniach językoznawców przeważa pisownia małymi literami.

A jak zapisać CZARNY PIĄTEK i CZARNY PONIEDZIAŁEK? Pewnie tak samo. Tu dodatkowo za pisownią wielkimi literami może przemawiać zasada [70]: „Wielką literą piszemy nazwy świąt i dni świątecznych”, np. Wielki Piątek, Poniedziałek Wielkanocny. Oczywiście nie są to dni świąteczne w podstawowym tego słowa znaczeniu, ale na pewno o jakimś ich szczególnym charakterze można mówić, poza tym Dzień Pozdrawiania Blondynek (26 II) też jest świętem trochę na wyrost, a jednak użyjemy wielkich liter…

niedziela, 16 lipca 2017

Forma nie tylko poprawna, ale również moja ulubiona

TL;DR: Formy poprawne: NIE TYLKO..., LECZ TAKŻE...; NIE TYLKO..., ALE TAKŻE...; NIE TYLKO..., LECZ RÓWNIEŻ...; NIE TYLKO..., ALE TEŻ... Formy niepoprawne: NIE TYLKO..., ALE I...; NIE TYLKO..., ALE ZARAZEM...

Redaktorzy i korektorzy dzielą się na dwie grupy: tych, którzy JUŻ wiedzą, że „nie tylko..., lecz także...”, i tych, którzy JESZCZE o tym nie wiedzą, ale gdy się dowiedzą, będą poprawiać z uporem godnym lepszej sprawy. (No dobra, to oczywiście uogólnienie i przesada, bo w końcu ja już wiem, ale nie poprawiam, i pewnie takich osób jak ja jest jeszcze parę, ale niech to będzie teza na początek, by przyciągnąć uwagę Czytelnika).
 

Mamy w polszczyźnie tzw. spójniki skorelowane, czyli podwojone, „sparowane”, np.:

     ZARÓWNO piękna, JAK I mądra
     DLATEGO szczęśliwa, ŻE zdrowa
     NIE TYLE inteligentna, ILE pracowita

Struktura zawierająca spójniki skorelowane jest stała, tzn. (1) nie można zastępować spójnika innym, np.:

     ZARÓWNO piękna, !JAK TEŻ mądra
     !TAK piękna, JAK I mądra
     DLATEGO szczęśliwa, !PONIEWAŻ zdrowa
     NIE TYLE inteligentna, !CO pracowita;

(2) to, co stoi po pierwszym spójniku, musi odpowiadać składniowo temu, co znajduje się po spójniku drugim, np.:

     Była zarówno PIĘKNA, jak i MĄDRA.
     (ZARÓWNO przymiotnik, JAK I przymiotnik)
     Zarówno BYŁA PIĘKNA, jak i ODZNACZAŁA SIĘ MĄDROŚCIĄ.
     (ZARÓWNO zdanie, JAK I zdanie),

a więc błędem będzie np. wypowiedzenie: !Zarówno była piękna, jak i mądra.

Autentyczne przykłady błędów w zakresie (2):

(a) Małpie ciało służy tu już nie tyle funkcjom reprodukcyjnym lub seksualnemu rozładowaniu, ile odzwierciedla wszystkie napięcia „wyczerpanej” humanistycznej kultury.
(b) Jest tematem, który nie tylko towarzyszy namysłowi Tuwima nad wojenną niedolą człowieka, ale urasta również do rangi centralnej kwestii „pieśni zemsty”.

W zdaniu (b) mamy parę spójników: NIE TYLKO..., ALE RÓWNIEŻ... — i tu przechodzimy do sedna posta (posta, nie postu!).

 

O tym, że NIE TYLKO..., ALE RÓWNIEŻ... to błąd, a jedyna poprawna forma to NIE TYLKO..., LECZ TAKŻE..., dowiedziałam się 7 lat temu od redaktorów, z którymi współpracowałam. Forma z lecz także była dla nich pewnym dogmatem, co zrozumiałe, zważywszy na charakter przygotowywanych publikacji (pomoce dydaktyczne z języka polskiego – konieczność posługiwania się normą wzorcową). Zauważyłam jednak, że również w innych tekstach redaktorzy/korektorzy zamieniali ale również na lecz także. Wyobraźmy sobie np. taką wypowiedź:

I wiesz, poszłam nie tylko do lidlusia, ale też do tego nowego sklepu na Kaliskiej, bo podobno tam mają takie kozaczki

zamienioną na:

I wiesz, poszłam nie tylko do lidlusia, lecz także do tego nowego sklepu na Kaliskiej, bo podobno tam mają takie kozaczki.

I tak, dbając (przesadnie?) o poprawność składniową, zapominamy o poprawności stylistycznej. Niektórzy mają z tego powodu niezły ubaw:

(Nie mogę tego teraz znaleźć, ale gdzieś kiedyś na Facebooku jakiś autor — kołacze mi się, że Szczepan Twardoch, ale pewności nie mam — dosadnie napisał, co myśli o korekcie zmieniającej w jego książkach ale też i ale również na lecz także. U większości komentujących redaktorów/korektorów zrozumienia jednak nie znalazł — uznali go oni nie tylko za ignoranta, lecz także za aroganta).

 

Co na temat konstrukcji nie tylko..., lecz także... oraz nie tylko..., ale również... mówi słownik poprawnej polszczyzny?

Pod ręką mam dwa: S. Szobera, Słownik poprawnej polszczyzny, wyd. 6 uzup., PIW 1968, w którym stosownych informacji nie znajduję, oraz A. Markowskiego (red.), Wielki słownik poprawnej polszczyzny, PWN 2006, gdzie w haśle problemowym „spójnik” (s. 1671–1672) podano jedną formę poprawną: nie tylko..., lecz także... i jedną formę błędną: *nie tylko..., ale i... Słownik milczy na temat form: nie tylko..., ale również...; nie tylko..., ale też...; nie tylko..., lecz również...; nie tylko..., ale także... A skoro milczy, czy warto o ale również, ale też i ale także kruszyć kopie? Czy należy je zmieniać w tekstach z niższego rejestru stylistycznego? Moim zdaniem — nie.

Czy formom z ale również, ale też i ale także gramatycznie bliżej do błędnej z ale i czy do poprawnej z lecz także? Na pewno do lecz także; lecz oraz ale to synonimiczne wobec siebie spójniki wyrażające przeciwieństwo, a także, też i również — synonimiczne partykuły włączające elementy do wspólnego zbioru. I — spójnik łączący — nie jest synonimem względem także; błąd ale i jest więc tu oczywisty, czego nie można powiedzieć o ale również itp.

Zresztą — ale i też spotyka się coraz częściej z akceptacją w środowisku językoznawców „kulturystów”; dość przytoczyć taką poradę PWN:

(Tu mam jednak wrażenie przesady w drugą stronę).

 

Konkluzja?

Formy poprawne:
NIE TYLKO..., LECZ TAKŻE...
NIE TYLKO..., ALE TAKŻE...
NIE TYLKO..., LECZ RÓWNIEŻ...
NIE TYLKO..., ALE TEŻ...

Formy niepoprawne:
NIE TYLKO..., ALE I...
NIE TYLKO..., ALE...
NIE TYLKO..., PONIEWAŻ TAKŻE...
NIE TYLKO..., ALE ZARAZEM...
NIE TYLKO..., ALE JEDNOCZEŚNIE...
(i wszelkie inne wariacje, których zasób jest niewyczerpany).

  

EDIT: Podpowiedziano mi, że jednak chodziło o innego autora, więc dodaję dla ścisłości:

czwartek, 27 kwietnia 2017

Porady ortograficzne dla trójmiejskiego fandomu

Czasem ktoś zada mi pytanie poprawnościowe. Czasem nawet potrafię (lub wydaje mi się, że potrafię) na nie odpowiedzieć. Ponieważ niektóre ze zgłaszanych problemów nie były podejmowane w e-poradniach językowych ani na znanych mi blogach, może warto, bym upubliczniła swoje „porady”. Na próbę — dwie sztuki.

fanostwo czy fanowstwo?

Najlepiej fandom, bo domyślam się, że takie miałoby być znaczenie owego fano(w)stwa. Jeśli jednak z jakichś powodów trzeba użyć formy z polskim przyrostkiem, to fanostwo — jak w wypadku dziadostwa, mistrzostwa czy myślistwa. Dodatkowe -w- pojawia się wtedy, gdy wyrazy zakończone na -stwo zostały utworzone od rzeczownika lub czasownika (ale nie od przymiotnika) z w w odpowiednim miejscu, np.

wykonawstwowykonawca (rzeczownik z w)
rybołówstwo(ryby)łow (czasownik z w)

dziadostwodziad (rzeczownik bez w)
mistrzostwomistrz (rzeczownik bez w)
fanostwofan (rzeczownik bez w) albo lepiej ← fanowski (z w, ale przymiotnik).

Ponieważ wiadomo, że najłatwiej zapadają w pamięć wyrazy ekspresywne i wulgarne, dwa ortogramy:

kurewstwokurwa (rzeczownik z w)
chujostwochujowy (przymiotnik) albo chuj (rzeczownik bez w)

(Żeby nie było, że promuję wulgarne słownictwo — polecam artykuł: Z. Saloni, R. Wołosz, O problemach normatywnych w zakresie ortografii (na przykładzie wyrazu kure(w)stwo), „Poradnik Językowy” 2005, z. 5, s. 81–87).

* No dobra, to dlaczego myślistwo, skoro ← myśliwy (rzeczownik z w)?
Dziś to wyjątek, który słowniki ortograficznie wrzucają sprytnie bez żadnego słowa wyjaśnienia do jednego worka np. z członkostwem (!członkowstwo — popularny błąd; pojawił się nawet w pewnym formularzu dla stypendystów, który niegdyś wypełniałam ;) ). Za myślistwem przemawiają tradycja (jest w Pisowni polskiej Łosia z 1923 r. — najstarszej książce, jaką mam w swojej biblioteczce) i etymologia — myśliwy to pierwotnie przymiotnik znaczący tyle co dzisiejszy myślący.

trójmieszczanin czy Trójmieszczanin?

O tym, że jest potrzeba zapisywania nienotowanego przez słowniki wyrazu T/trójmieszczanin, przekonałam się chociażby, redagując Herolda Gdańskiego. Czasem można się jeszcze spotkać z T/trójmiastowcem, choć pewnie specjaliści od słowotwórstwa mogą mieć wątpliwości, czy to właściwa forma. Tak czy siak — spróbujmy to zapisać.

Ogólna (uproszczona dla potrzeb dydaktyki) reguła jest następująca:
nazwy mieszkańców obszarów od miasta w dół — małą literą, a powyżej miasta — wielką (lub dużą, bo obie te nazwy — wbrew temu, co niekiedy można przeczytać w I/internecie — są poprawne), czyli np.:
Ziemianin, Europejczyk, Polak, Pomorzanin, gdańszczanin, wrzeszczanin.

Pytanie, czy Trójmiasto to miasto, czy jednak coś większego. I tu najlepiej przytoczyć już pełne przepisy ortograficzne.

Wielką literą piszemy nazwy:

  • [63] mieszkańców części świata: Afrykanin, Amerykanka, Australijczyk, Azjata, Europejczyk
  • [64] hipotetycznych mieszkańców planet: Marsjanin, Wenusjanin
    (Co z niehipotetycznym Ziemianinem? Hejże, słowniku!)
  • [65] mieszkańców krajów: Argentyńczyk, Boliwijka, Czeszka
  • [67] mieszkańców terenów geograficznych, np. regionów, krain, prowincji: Bawarczyk, Kaszub (a. Kaszuba), Kociewianka (a. Kociewiaczka), Krakowianka (= mieszkanka Krakowskiego), Kurp, Ślązaczka.
Małą literą piszemy nazwy:
  • [124] mieszkańców miast, osiedli i wsi: moskwianin, paryżanka, warszawianka, wrocławianin, kleparzanin, żoliborzanin, chochołowianin, zalipianka.

Trójmiasto nie jest częścią świata, planetą, krajem ani terenem geograficznym; to raczej jakaś jednostka administracyjna, nie geograficzna. Najbliżej mu chyba do miasta — jako aglomeracji, zespołowi trzech miast. A więc trójmieszczanin (trójmiastowiec) — pisownia małą literą wg zasady [124].

Ale jest jeszcze jeden (bardziej przekonujący) powód, dla którego trójmieszczanina zapiszemy małą literą. Pisownia tzw. minuskułą jest podstawowa: jeżeli nie ma powodu, dla którego trzeba użyć dużej, to użyjemy małej. Nie pisz więc, że skończyłeś Filologię Polską w specjalności Wiedza o Filmie i Kulturze Audiowizualnej, bo nie ma przepisu, który by nakazywał pisownię wielką literą nazw kierunków i specjalności.

środa, 8 marca 2017

Piszę po prośbie

Wczoraj półświatek redaktorsko-korektorski zawrzał po opublikowaniu takiej prośby ("prośby") przez niejakiego pana Jacka Saryusza-Wolskiego:

Niesłuszne domniemanie, że męskich nazwisk się nie odmienia, jest tak częste, że aż nudne; zainteresowanych tematem odsyłam np. do wczorajszego wpisu na FB poradni językowej UŚ czy wypowiedzi prof. Pisarka udostępnionej przez jego córkę. Od siebie dodam tylko: a mógł pójść za głosem logiki i ogłosić się (kim?) Jacek Saryusz-Wolski (wszak system językowy dąży do wyrównań, więc sensownie byłoby nie odmieniać wszystkich członów). Ludzki użytkownik języka fleksyjnego! ;)

Ale ja nie o tym, o czym wczoraj i dziś wszyscy — łącznie z prasą. Może bym i uszanowała "prośbę" p. Saryusza, gdyby tylko... była to prośba. Bo prośba, jak każdy gatunek (mowy), ma pewne wykładniki: realizuje odpowiednią funkcję (perswazyjną; nadawca stara się nakłonić odbiorcę do zrobienia czegoś) i jest sformułowana w określony sposób: za pomocą struktury "proszę o" ("proszę o nieodmienianie...") lub jej ekwiwalentu — często w trybie rozkazującym ("nie odmieniajcie...", "niech państwo nie odmieniają..."), w trybie przypuszczającym ("chciałbym, aby państwo nie odmieniali") albo w formie pytania ("czy mogą państwo nie odmieniać...?"). O ile w omawianej tu "prośbie" pierwszy wykładnik nie budzi zastrzeżeń (autor tweeta chce, aby odbiorcy nie odmieniali pierwszego członu jego nazwiska), o tyle drugi... no właśnie. Z jakiej strategii formułowania prośby skorzystał autor? Z najgorszej z możliwych.

  1. Podawanie fałszywych informacji
    Prośba została tu sformułowana jak stwierdzenie, informacja: "nie odmienia się" (nie: "ja nie odmieniam" czy "moja rodzina nie odmienia"). Mniej świadomych użytkowników taka stanowcza quasi-obiektywna forma wprowadzi w błąd; na bardziej zaawansowanych podziała jak czerwona płachta na byka (ja naprawdę na ogół nie ekscytuję się tym, że ktoś nie odmienia swojego nazwiska, ale tak sformułowaną prośbę — nawet jeśli nie taka była intencja jej autora — odbieram jako manipulację).
  2. Uchybianie grzeczności językowej
    Spróbujmy poprosić kogoś według przyjętej tu strategii o zrobienie zakupów: Wielka prośba: chleb i jajka kupi się. No dobra, niech będzie jakaś czynność powtarzalna, żeby nie było, że manipuluję aspektem: Wielka prośba: śmieci wynosi się. Aż się chce do takiej prośby zastosować! (Tu przypomina mi się reakcja p. Anieli z filmu Pora umierać : "Niech się pocałuje w d."). Nadawca komunikatu zapewne uznał, że skoro nie zna ogółu swoich odbiorców osobiście, to komunikat może być bezosobowy, a wprowadzenie "wielka prośba" rozwiązuje kwestię grzeczności. Na pewno grzeczność w ostatnim czasie uległa dużym przemianom i nie do końca odpowiada wzorcom przedstawianym w latach 90. przez prof. Marcjanik. Niemniej od polityka, który stara się o przychylność ogółu społeczeństwa i pisze oficjalny tekst (niechże to będzie i tweet), należałoby chyba oczekiwać większej troski o grzeczność językową. (Żeby nie było, że jestem przewrażliwiona — nie mam nic przeciwko krótkim, konkretnym mailom od współpracowników: "Prośba o wrzucenie na stronę ... informacji z załącznika").

Wielka prośba: formułujcie prośby jak prośby. Prawda, że brzmi lepiej niż: Wielka prośba: prośby jak prośby formułuje się ? :)

niedziela, 6 listopada 2016

„Cud-miód, ultramaryna”? Cud-miód i orzeszki!

Na fali zainteresowania się starą falą, czyli kinem dwudziestolecia, obejrzałam niedawno film Ada! To nie wypada! O ile taka Jadzia podobała mi się bardzo (wspaniale ukazany marketing lat 30., niczym nieodbiegający od zachodniego), o tyle Ada trochę mnie rozczarowała — np. irytowało częste powtarzanie przez bohaterów niezbyt mądrego powiedzonka „cud-miód, ultramaryna”. Ponieważ nigdy wcześniej się z nim nie spotkałam (podobnie chyba zresztą jak główno-tytułowa bohaterka), byłam pewna, że formułka została wymyślona na potrzeby filmu.

Mocno się zdziwiłam, gdy zobaczyłam „cud-miód, ultramarynę” w tekście tegorocznego Dyktanda. Nie wiem, czy przeszła ona z idiolektu bohatera (bohaterów) filmu do języka polskiego jako tzw. skrzydlate słowa, czy kierunek był odwrotny — mniejsza o to; to dobre wyrażenie, by sprawdzić znajomość ortografii.

„Cud-miód” jako hasło słownikowe wprowadzono do I wydania Wielkiego słownika ortograficznego PWN (WSO) z 2003 r. We wcześniejszym Nowym słowniku ortograficznym PWN, którego ostatnie wydanie pochodzi (prawdopodobnie) z 1999 r., jeszcze go nie było; była jednak zasada [189], zgodnie z którą łącznik stosuje się w parach wyrazów występujących zawsze razem (zwłaszcza podobnie brzmiących), typu „czary-mary”, „rach-ciach”, „koszałki-opałki”, „kogel-mogel”. Oczywiście można by powiedzieć, że wyrazy „cud” i „miód” nie występują wcale zawsze razem, ale przecież „czary” i „mary” również. I tak jak przez połączenie „czarów” z „marami” otrzymuje się nową wartość semantyczną ('zaklęcie'), tak wtórne, metaforyczne jest znaczenie wyrażenia „cud-miód” ('coś wspaniałego').

Kodyfikatorzy wcale jednak nie przyporządkowali zapisu „cud-miód” do zasady [189]. W WSO 2003 wprowadzili nowy podpunkt do reguły [187] dotyczącej pisowni zestawień rzeczownikowych o członach równorzędnych typu „laska-parasol”: „W rzeczownikach złożonych z dwóch różnych członów znaczeniowo nierównorzędnych piszemy wyjątkowo łącznik wtedy, gdy kolejność tych członów została przestawiona, np. herod-baba, cud-dziewczyna, czar-ziele, cud-dieta”. „Herod-baba” to „baba herod” ('baba/kobieta o wiadomych cechach'), „cud-dziewczyna” to „dziewczyna cud” ('dziewczyna piękna i cudowna'), „czar-ziele” to „*ziele czar” (forma chyba tylko potencjalna, więc z asteryskiem; 'ziele o właściwościach magicznych'), „cud-dieta” to „dieta cud” ('dieta idealna'). W każdym z tych związków występuje więc wyraz nadrzędny (patrz: wytłuszczenie). Gdyby w ten sam sposób rozpisać „cud-miód”, otrzymalibyśmy „miód cud” z parafrazą 'cudowny miód'. A skoro „cud-miód” to nie 'cudowny miód', tylko 'coś wspaniałego', trudno zgodzić się z przyporządkowaniem wyrażenia „cud-miód” do zasady [187] zamiast [189].

Jeszcze mocniej się zdziwiłam, gdy przeczytałam na Facebooku powyższy post, który uświadomił mi, że w IV wydaniu WSO (2016 r.) skodyfikowano pisownię wyrażenia... „cud-miód, ultramaryna”!

  1. Normatywiści wielokrotnie powtarzają, że nie wszystkie leksemy powinno się poddawać kodyfikacji pod względem pisowni. Wariantywność czy — w odniesieniu do niskiego rejestru stylistycznego — brak skodyfikowanych norm nie są wadami systemu ortograficznego (korektorski problem pierwszego świata: „dziubasek” czy „dzióbasek”?). Dlaczego więc do słownika trafiło hasło „cud-miód, ultramaryna”?
  2. Dlaczego „cud-miód, ultramaryna” (kwerenda w Google'u: 2,19 tys. użyć), a nie „cud-miód i orzeszki” (62,8 tys.) albo „cud-miód, malina” (91,6 tys.)?
  3. Czy „cud-miód, cokolwiek” jest na tyle trudne ortograficznie i istotne, by zasłużyć na wpis do części hasłowej słownika? Czy nie wystarczy samo „cud-miód”? Zaryzykuję przypuszczenie, że użytkownicy języka, którzy potrafią zapisać zgodnie z normą „cud-miód”, wiedzą, że kolejny człon wypada oddzielić przecinkiem (a nuż, widelec...).
  4. Dlaczego wreszcie, „kurdebalans!”, kodyfikuje się ekspresywizmy z lamusa, a zapomina o tych najprostszych, najpopularniejszych, no żeż KURCZE (lub KURCZĘ)!?

 

PS Polecam stare polskie kino. Można się z niego dowiedzieć, jakie formy tępione dziś przez gorliwych korektorów (takich jak ja ;) ) 80 lat temu miały się dobrze w przestrzeni publicznej i kulturze. W takim Pieśniarzu Warszawy usłyszymy i złą fleksję liczebnika w dacie, i „w każdym bądź razie” (to „w każdym bądź razie” było w każdym razie gdzieś jeszcze — chyba w Dwóch Joasiach).

poniedziałek, 12 września 2016

Jak (nie) uczyć ortografii w szkole?

1. Znów obiła mi się o oczy gżegżółka. Tym razem z podpisem: "Niepiśmienni chłopi tworzyli ludowe nazwy, by skomplikować polską ortografię w odwecie za feudalizm". Ów odwet najbardziej odbija się na uczniach. Gżegżółka — zupełnie nieużywana w mowie, absolutnie oderwana od rzeczywistości — stała się symbolem trudnej polskiej ortografii, pisownianej pułapki, którą nauczyciele i autorzy/redaktorzy podręczników do polskiego zastawiają na uczniów.

Nie lubię gżegżółki w dydaktyce. Nie spełnia funkcji edukacyjnej, nie niesie ze sobą żadnych walorów poznawczych (no może nie żadnych, bo jednego uczy: że ortografia jest pełna niezrozumiałych wyjątków). Niech sobie będzie w dyktandach konkursowych, niech sobie będzie nawet w podręcznikach — jako ciekawostka; ale jaki jest sens wałkowania gżegżółki na sprawdzianach ortograficznych?

2. H  wymienne — taka trochę gżegżółka regułek ortograficznych. Tradycyjnie uczy się uczniów, że h  pisze się wtedy, gdy w wyrazach pokrewnych lub innych formach fleksyjnych danego wyrazu wymienia się na ż , albo g. Przykłady? Druh, bo drużyna. Po godzinie zastanawiania się można jeszcze wymyślić parę watahawatażka, a nawet (ale to już przy szczególnym zainteresowaniu historią) SapiehaSapieżyna. No dobra, przyjmijmy, że da się obronić alternację h : ż . Co z wymianą h  na z  albo ? Z punktu widzenia współczesnej polszczyzny i możliwości poznawczych ucznia szkoły podstawowej — nic. Słownik ortograficzny podaje tylko po jednym przykładzie: błahy, bo błazen, i wahać (się) , bo waga. Jasne, historycznie na pewno, tylko jak błahy  miałby się skojarzyć uczniowi z błaznem ? Przecież nie przez parafrazę słowotwórczą. Jaki jest więc sens uczenia, że h  wymienia się na z  lub g ?

Wróćmy jeszcze do h : ż . Alternacja ta ma swoje przeciwieństwo: ch : sz, np. mucha — muszka, kruchy — kruszyć. Weźmy kilka wyrazów zakończonych na -ha : wataha, Sapieha czy — z bliższych uczniom — yamaha i utwórzmy od nich formy celownika. Przyglądam się... Sapiesze (lub rzadziej, dawniej, Sapieże ), watasze (lub rzadziej, dawniej, wataże ), yamasze (i tylko yamasze ). (Yamahayamasze !). Oboczność h : ż  też ma więc już wymiar raczej historyczny i dotyczy wyrazów wychodzących z użycia, nie nowych. Uczy się tego uczniów przez wzgląd na tradycję, a nie, by było im łatwiej pisać.

3. W nowym Wielkim słowniku ortograficznym PWN (2016) pojawiły się nowe "wyjątki", np. od pisowni rz  po spółgłoskach: odszkodowanie, przedszkole. Oby nauczyciele i wydawcy podręczników nie dopisywali tych wyrazów do list zawierających bukszpan, bukszpryt, pszczołę i pszenicę, lecz zwracali uczniom uwagę na budowę słowotwórczą tych rzeczowników (od + !rzkoła, od + !rzkoda).

niedziela, 21 sierpnia 2016

Piszę (po)prawnie! Redaktorskie zasady techniki prawodawczej

Prędzej czy później typowy przedstawiciel gatunku homo scribens musi przytoczyć gdzieś jakiś przepis wyciągnięty z ustawy lub rozporządzenia. Jeśli jest polonistą, wspomoże się Wielkim słownikiem ortograficznym PWN (WSO); jeśli to prawnik, skorzysta z Rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 20 czerwca 2002 r. w sprawie „Zasad techniki prawodawczej” (ZTP). W praktyce (przynajmniej tej obserwowanej przeze mnie) rzadko zdarza się, aby polonista sięgnął do rozporządzenia, a prawnik — do słownika. A oboje mogliby się zdziwić, bo zawarte tam rozstrzygnięcia w kwestii pisowni trochę się od siebie różnią.

Tytuł ustawy/rozporządzenia

Ustawa z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim
Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. — Kodeks cywilny
Ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. — Prawo bankowe
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 21 września 2004 r. w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego
  1. Poloniści mają tendencję do usuwania z przytaczanych tytułów aktów prawnych z dnia. Pamiętajmy, że choć logicznie redundantne, wyrażenie to jest błędem co najwyżej stylistycznym (w Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny PWN ma kwalifikację oficj.). Tyle że ustawa to właśnie taki tekst oficjalny; ponadto w tytuły — jako cytaty — zasadniczo nie powinniśmy ingerować.
  2. Z tego samego powodu (jak najmniej ingerencji w cytat) lepiej nie zmieniać r. na roku, nawet jeśli zdecydowaliśmy się na rozwijanie skrótów w tekście, i nie modyfikować sposobu zapisu daty. Co innego w nazwach opisowych, gdy zamiast Ustawy mamy ustawę, a zamiast Rozporządzenia rozporządzenie (małą literą): „w ustawie z 7 października 1999 roku napisano…”, „w rozporządzeniu z 17.06.2016 czytamy…”.
  3. Niektóre tytuły są szkatułkowe. Mamy więc długi (pełen) tytuł: Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. — Kodeks cywilny i tytuł krótki: Kodeks cywilny. I tu, i tu uzasadniona jest wielka litera na początku. Nie przesadzajmy tylko z tą wielkością i nie piszmy: Kodeks Karny, Prawo Bankowe, Ordynacja Podatkowa, Zasady Techniki Prawodawczej, bo nie są to tytuły czasopism ani serii. Gorzej, gdy zapomina o tym ustawodawca; kiedyś ogłosił na przykład Ustawę z dnia 26 stycznia 1982 r. — Kartę Nauczyciela. Może wielka litera N znalazła się w Karcie Nauczyciela przez szczególny szacunek, jakim darzy się ten zawód ;) ? Redaktor sam musi rozważyć, czy woli zapis Karta nauczyciela(,) czy Karta Nauczyciela — oba są uzasadnione (nieingerowanie w cytat vs poprawianie błędów literowych) i trudno powiedzieć, który jest „lepszy”, a który — „gorszy”.

Oznaczenie dziennika urzędowego

Dz. U. z 2011 r. Nr 177, poz. 1054, z późn. zm.

Tego typu zapiski umieszcza się najczęściej w przypisie do tytułu ustawy (rozporządzenia) lub w nawiasie po tytule. Oznacza się w ten sposób, w którym Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej i pod jaką pozycją szukać danej ustawy (rozporządzenia).

  1. Pierwszy problem sprawia pisownia skrótu tytułu Dziennik Ustaw (Rzeczypospolitej Polskiej). Kodyfikacje są dwie:
    • prawnicza (§ 162 ust. 2 pkt 1 ZTP): Dz. U.;
    • językoznawcza (hasło w WSO): DzU RP, Dz.U. RP, DzU;
    więc decyzja, który zapis wybrać, należy do autora/redaktora. Ja, jeśli klient nie ma w tej kwestii szczególnych wymagań, piszę jeszcze inaczej — Dz.U.; to najpopularniejsza konwencja, będąca pewnym kompromisem między prawnikami a polonistami (statystyczny prawnik nie zauważy, że nie ma spacji; polonista — że nie ma RP :) ).
  2. Następnie Nr — według polonistów nie ma uzasadnienia dla wielkiej litery. I tu trzeba zdecydować się na jedno rozwiązanie (ja, przynajmniej od pewnego czasu, piszę Nr). Dobra wiadomość: od 2012 roku Dzienników Ustaw już się nie numeruje, więc zgodnie z ZTP napiszemy np. Dz. U. z 2016 r. poz. 380 (oczywiście w wypadku dzienników sprzed 2012 r. problem jest wciąż aktualny).
  3. Tekst jednolity. W ZTP nie ma informacji, jak skrócić to wyrażenie; WSO po raz pierwszy wypowiedział się na ten temat w 2016 roku: t.j. Zanim przyjęto taką normę, spotkać można było również skróty: tj. (niepraktyczny, bo wieloznaczny — to jest) i tekst jedn. (mało ekonomiczny, ale czytelny).

Jednostki redakcyjne aktu prawnego

  1. Słyszałam, jak ktoś czyta zapis art. 1 ust. 2 jako „artykuł pierwszy ustawy (drugiej)”. Oczywiście ust. nie jest tu skrótem słowa ustawa, ale ustęp(,) i oznacza mniejszą od artykułu jednostkę redakcyjną. W typowej ustawie (niebędącej kodeksem) mamy kolejno: artykuł, ustęp, punkt, literę, tiret (czyt. [tire], ndm), a od pewnego czasu także podwójne tiret i potrójne tiret.
     
    Art. 19a. 1. […]. 5. Obowiązek podatkowy powstaje z chwilą:
    1) […];
    4) wystawienia faktury, nie później jednak niż z upływem terminu płatności, z tytułu:
    a) dostaw energii elektrycznej, cieplnej lub chłodniczej oraz gazu przewodowego,
    b) świadczenia usług:
    – telekomunikacyjnych i radiokomunikacyjnych,
    – wymienionych w poz. 140–153, 174 i 175 załącznika nr 3 do ustawy,
    – najmu, dzierżawy, leasingu lub usług o podobnym charakterze,
    – ochrony osób oraz usług ochrony, dozoru i przechowywania mienia,
    – stałej obsługi prawnej i biurowej […]
    Jak opisać podczas cytowania wyróżniony fragment? Art. 19a ust. 5 pkt 4 lit. b tiret czwarte (bez przecinków).
  2. W kodeksach zamiast ustępów są paragrafy: art. 1 § 2 pkt 3 lit. a tiret pierwsze podwójne tiret pierwsze potrójne tiret pierwsze (ZTP nie przewidują przecinka między kolejnymi, coraz mniejszymi tiret). W rozporządzeniach natomiast paragrafy odpowiadają artykułom ustawy: § 1 ust. 2 pkt 3 lit. a tiret pierwsze
  3. Czasem jednostka redakcyjna składa się z kilku zdań, a my chcemy się powołać tylko na jedno z nich. Napiszemy wtedy na przykład: art. 2 ust. 3 zdanie 2. W praktyce redakcyjnej spotkałam się też z zapisem art. 2 ust. 3 zd. 2, ale warto zdawać sobie sprawę, że nie jest on normatywny w świetle § 59 ust. 2 ZTP (który nie wspomina o możliwości skracania wyrazu zdanie).