„Im dalej w las, tym więcej drzew — mówi przysłowie. Im więcej się wchodzi
w sprawy ortograficzne, tym więcej widać, jak są one powikłane”

J. Tokarski, O pisowni polskiej, 1963

środa, 8 marca 2017

Piszę po prośbie

Wczoraj półświatek redaktorsko-korektorski zawrzał po opublikowaniu takiej prośby ("prośby") przez niejakiego pana Jacka Saryusza-Wolskiego:

Niesłuszne domniemanie, że męskich nazwisk się nie odmienia, jest tak częste, że aż nudne; zainteresowanych tematem odsyłam np. do wczorajszego wpisu na FB poradni językowej UŚ czy wypowiedzi prof. Pisarka udostępnionej przez jego córkę. Od siebie dodam tylko: a mógł pójść za głosem logiki i ogłosić się (kim?) Jacek Saryusz-Wolski (wszak system językowy dąży do wyrównań, więc sensownie byłoby nie odmieniać wszystkich członów). Ludzki użytkownik języka fleksyjnego! ;)

Ale ja nie o tym, o czym wczoraj i dziś wszyscy — łącznie z prasą. Może bym i uszanowała "prośbę" p. Saryusza, gdyby tylko... była to prośba. Bo prośba, jak każdy gatunek (mowy), ma pewne wykładniki: realizuje odpowiednią funkcję (perswazyjną; nadawca stara się nakłonić odbiorcę do zrobienia czegoś) i jest sformułowana w określony sposób: za pomocą struktury "proszę o" ("proszę o nieodmienianie...") lub jej ekwiwalentu — często w trybie rozkazującym ("nie odmieniajcie...", "niech państwo nie odmieniają..."), w trybie przypuszczającym ("chciałbym, aby państwo nie odmieniali") albo w formie pytania ("czy mogą państwo nie odmieniać...?"). O ile w omawianej tu "prośbie" pierwszy wykładnik nie budzi zastrzeżeń (autor tweeta chce, aby odbiorcy nie odmieniali pierwszego członu jego nazwiska), o tyle drugi... no właśnie. Z jakiej strategii formułowania prośby skorzystał autor? Z najgorszej z możliwych.

  1. Podawanie fałszywych informacji
    Prośba została tu sformułowana jak stwierdzenie, informacja: "nie odmienia się" (nie: "ja nie odmieniam" czy "moja rodzina nie odmienia"). Mniej świadomych użytkowników taka stanowcza quasi-obiektywna forma wprowadzi w błąd; na bardziej zaawansowanych podziała jak czerwona płachta na byka (ja naprawdę na ogół nie ekscytuję się tym, że ktoś nie odmienia swojego nazwiska, ale tak sformułowaną prośbę — nawet jeśli nie taka była intencja jej autora — odbieram jako manipulację).
  2. Uchybianie grzeczności językowej
    Spróbujmy poprosić kogoś według przyjętej tu strategii o zrobienie zakupów: Wielka prośba: chleb i jajka kupi się. No dobra, niech będzie jakaś czynność powtarzalna, żeby nie było, że manipuluję aspektem: Wielka prośba: śmieci wynosi się. Aż się chce do takiej prośby zastosować! (Tu przypomina mi się reakcja p. Anieli z filmu Pora umierać : "Niech się pocałuje w d."). Nadawca komunikatu zapewne uznał, że skoro nie zna ogółu swoich odbiorców osobiście, to komunikat może być bezosobowy, a wprowadzenie "wielka prośba" rozwiązuje kwestię grzeczności. Na pewno grzeczność w ostatnim czasie uległa dużym przemianom i nie do końca odpowiada wzorcom przedstawianym w latach 90. przez prof. Marcjanik. Niemniej od polityka, który stara się o przychylność ogółu społeczeństwa i pisze oficjalny tekst (niechże to będzie i tweet), należałoby chyba oczekiwać większej troski o grzeczność językową. (Żeby nie było, że jestem przewrażliwiona — nie mam nic przeciwko krótkim, konkretnym mailom od współpracowników: "Prośba o wrzucenie na stronę ... informacji z załącznika").

Wielka prośba: formułujcie prośby jak prośby. Prawda, że brzmi lepiej niż: Wielka prośba: prośby jak prośby formułuje się ? :)